czwartek, 14 grudnia 2017

Ostateczne rozdanie

"...Gdy tak wspominam ten miniony czas,
Wiem jedno, że to nie poszło w las..." 
 
Dżem - Wehikuł czasu


Stało się. Ostatecznie i definitywnie. Pierwszego grudnia tego roku odebrałam dyplom na oficjalnej uroczystości. Kiedy z biretem na głowie czekałam na wyczytanie swojego nazwiska miałam osobisty wehikuł czasu. Na nowo odżyły wspomnienia nie tylko sprzed pół roku, ale całego okresu studiowania. Wróciły z innym, mocniejszym natężeniem. Twarze przychylnych, otwartych wykładowców uczelni czy kolegów z obu grup przesuwały się przed oczami.


Z miłego zamyślenia wyrwała mnie szanowna komisja. Profesorowie zeszli na dół, aby osobiście wręczyć stosowny dokument. Ogromne wzruszenie i niedowierzanie jednocześnie. Po prostu. Nie tylko dla mnie, ale także dla najbliższych. Gdyby nie wsparcie z ich strony nie byłoby tego wszystkiego. Na koniec życzenia oraz fotografia na okolicznościowej ściance.



Czy warto było rozpocząć etap studiów? Tak zdecydowanie. Mimo, że życie ucznia nie zawsze było kolorowe i czasem kilkakrotnie podchodziłam do jednego egzaminu. Normalne i... zdrowe.



Gdy opuszczałam budynek uczelni, już w nieco innym charakterze, czułam jakieś takie niezdefiniowane uczucie. Miałam wyższe wykształcenie. Z perspektywy wielu niepełnosprytnych, także tych których znam od dawna, dokonałam niemożliwego.
Ale czy na pewno? Wiara, w samego siebie, czyni cuda

2 komentarze:

  1. Gratuluję! Fakt wiara czyni cuda to jedno, ale też i wsparcie najbliższych i przyjaciół to drugie i dużo to daje na prawdę. Wierz mi, ja w swoim czasie takiego wsparcia nie miałam. No ale...to już zamierzchłe czasy lat dziewięćdziesiątych.

    OdpowiedzUsuń