niedziela, 29 października 2017

Kamień milowy

Założę się, że każdy człowiek tak miał choć raz. Stał na roztaju dróg i musiał wybrać. Podjąć ryzyko, które wpłynie na całe życie. Przed takimi decyzjami stawałam niejednokrotnie. Podejście do matury następnie kierunek studiów. One jednak były tylko dalszymi szczęśliwszymi etapami kamienia milowego znacznie ważniejszego.
Odkąd pamiętam mój świat się przeplatał, a ja musiałam zadecydować. Pogodzić się ze stanem faktycznym i czerpać z niego garściami z bananem na twarzy, albo się załamać  i przegrać życie jeszcze zanim na dobre się zaczęło. Wybrałam drogę numer jeden. Trudniejszą. Bardziej wyboistą, pełną zakrętów i zawirowań. Wszystko, co posiadam osiągnęłam dzięki własnej pracy, nie tylko tej zarobkowej i wsparciu osób mi bliskich. Tytuł magistra, sytuacja na koncertach, udział w spotkaniu z Vujicic'em i wiele innych. Dlaczego tak? Pewnego dnia, będąc w trudnym nastoletnim wieku coś do mnie dotarło. Zrozumiałam, że życie  nawet z mym towarzyszem dane nam jest tylko raz. Bez możliwości jego powtórki lub zamiany na inne. Mam nadzieje, że jeszcze mnóstwo przygód przede mną. Dlatego zamiast komuś czegoś zazdrościć dążę do swoich osobistych sukcesów i celów. Nie zawsze mi wszystko wychodzi tak jakbym chciała. Fakt. Tak też czasem się układa niezależnie od mojego stanu fizycznego.

środa, 18 października 2017

Droga do marzeń

Patriota sportowy ze mnie żaden. Kiedy to Orły trenera Nawałki stawały na murawie Stadionu Narodowego, oglądałam coś o spełnianiu marzeń. Przecież Internet i Facebook będzie wiedział. Miałam rację. Wynik jednak zszedł na dalszy plan. Ważniejsze było, kto towarzyszył naszemu kapitanowi w trakcie wyjścia na boisko.  Wszystkie portale pisały o chłopcu, który szedł koło "Lewego", a ja? Duma to było pierwsze z uczuć. Następna myśl? Znam to uczucie. Wiem, co czuł Franek. Mam bardzo podobnie. Jak to się zaczęło? Właściwie to nie wiem…
Poprosiłam o pomoc. Poszłam na jeden, drugi trzeci koncert, a potem...
Tak się marzenia spełnia :-) .
Między innymi
22.02.17
Może mnie po prostu zapamiętano? Ruletka wrażeń ruszyła i tak trwa do dnia dzisiejszego. Wykracza poza moje najśmielsze oczekiwania. Gdy wracam z tego świata jest mi tak po ludzku przykro, widząc te spojrzenia zazdrości wśród innych pełno sprytnych znajomych. Taki swego rodzaju upadek z wysokiego konia.
Już nie opowiadam im, czego doświadczam i ile to mi daje za każdym razem.  Zadaje sobie tylko pytanie w duchu: „Co Ty zrobiłeś/zrobiłaś, aby spełnić swoje marzenie? Moje czy Franka wymagają sporej logistyki i czasem nakładów finansowych. Fakt. Ale przecież są inne jeszcze. Nieco mniejszego kalibru. O nie też warto zawalczyć. Takich przysłowiowych muzyków czy sportowców jest cała masa. Na koncert w Tychach trochę czekałam. Marzenie stało się faktem, ponieważ bardzo tego chciałam.