czwartek, 9 stycznia 2014

Misja pod kryptonimem...




Ubiór
Kiedy, w ostatnich godzinach grudnia, napisałam moją eutanazyjną odpowiedź w sprawie niepełnoprawności nie liczyłam na zbyt wiele. Wysłałam ją odruchowo do kilku portali tematycznych oraz ogólnopolskich i czekałam. Historia mojego życia, w gruncie rzeczy bardzo optymistyczna, musiała kogoś zainteresować. Nazajutrz odezwał się do mnie redaktor naczelny damy radę.org. Mój list został opublikowany na ich łamach.
Tak zaczęła nasza współpraca. Od tamtego czasu publiczne światło dzienne ujrzała przygoda z tańcem integracyjnym. Szersze rozważania o współistnieniu, lub jak kto woli -  Integracji, czekają na swój czas.
Mimowolnie, choć sama nosiłam z tym zamiarem od dłuższego czasu, udostępniłam również ten prywatny kawałek świata. Jakie było jego założenie? Początkowo miał powstać, aby upamiętnić muzyczną chwilę, życie przecież tak szybko przemija. Nic nie dane jest na zawsze. Trzeba, więc je celebrować ze wszystkimi jego dobrodziejstwami. Trzeba w tym swoistym tunelu znaleźć światełko. W gruncie rzeczy nawet osoby z głęboką sprzężoną niepełnosprawnością je posiadają. Ja już je dawno odnalazłam W czym? Pływaniu, ładnym ubraniu, koncercie, wyjeździe.
Penetruje jeziorko


Każdy przecież rodzi się z jakąś, indywidualną misją. Wystarczy znaleźć odpowiednią trasę. Na pewno ona nie jest łatwa i prosta. Przynajmniej na początkowym etapie poszukiwań. Gdyby wszystko trąciło oczywistością, świat byłby nudny i bezbarwny. O tym, że taki nie jest wiemy. Mieni się rożnymi barwami. Trzeba tylko tak naprawdę chcieć je odnaleźć. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, jak niewiele należy zrobić by być szczęśliwym. Pokonanie tego małego wewnętrznego buntownika, który siedział w mojej głowie, nie należało do najprostszych potyczek. Stopniowe kruszenie kolejnych fragmentów muru własnej psychiki, strasznie żmudna i ciężka robota. Tym bardziej, jeśli w najbliższemu otoczeniu istnieją wciąż podszepty negatywne. Ja jednak, jakby na przekór im wszystkim, podniosłam rękawice losu. Stopniowo i delikatnie do negatywnego bojownika, mieszkającego w moim umyśle, docierały sygnały o przymusowej eksmisji. Nie było lekko dać lokatorowi wypowiedzenie najmu. Przecież dzięki jego zabiegom wszyscy mi schodzili z drogi. Niby fajnie, pięknie, lecz w pojedynkę, co w tym przyjemnego? Nikt nie chciał podejść do takiej osoby, już o ewentualnej pomocy nie wspomnę.
Dlatego zmieniłam nastawienie. Staram się zawsze przyjmować nowy dzień, jako czystą kartkę. Ode mnie zależy jakich kolorów użyje, aby ją zapisać. Jeśli choć jedna osoba po przeczytaniu poniższego wpisu, bądź bloga, zapragnie szukać światełka w sobie, to znaczy że jego przesłanie jest słuszne.