czwartek, 4 lipca 2019

Osobiste równania

Kiedy wiosną cztery lata temu dostałam propozycje wyjazdu na pierwsze polskie wystąpienie Nicka Vujcicia chciałam się o nim czegoś dowiedzieć jeszcze przed samym kongresem. Wyjść odrobinę poza jego dobrze znany wszystkim wizerunek. Recenzje publikacji przeczytałam, stolice Wielkopolski odwiedziłam i po kilku godzinach coś sobie uświadomiłam. Po powrocie zrozumiałam.
Pomału stopniowo zaczęło do mnie docierać, dlaczego tak wielu ludzi może stawiać nasze życiorysy po tej samej stronie. Mimo dzielących nas oczywistych różnorodności. Nie tylko tych z półki fizycznej. Oboje osiągnęliśmy sukcesy. Każdy inny. Na miarę osobistych możliwości i realiów.
Zestawienia tego typu na początku peszyły. Skromnie dziękowałam. Przecież nic takiego wielkiego jak mówca motywacyjny nie dokonałam.
Poszłam tylko na studia i pracuje. Może dla kogoś to sukces.
W moim odczuciu zawsze to był rodzaj królowej nauk. 80% samozaparcia i 20% proszenia o pomoc. Trudna jest to umiejętność, lecz godna głębszego poznania.
Na pierwszą z cyfr w równych proporcjach składało się pozytywne nastawienie oraz wsparcie logistyczne z zewnątrz. Przyszedł taki moment w moim życiu, kiedy zdałam sobie sprawę, że to zaprzeczanie to takie trochę Herkulesa zadanie.
Przestałam choć szczerze powiedziawszy bardzo nie lubię stawiania mojej osoby za wzór komukolwiek. Zwłaszcza świadomie. To ogromna odpowiedzialność. Nie jestem żadnym bohaterem. Po prostu maksymalnie wykorzystałam dostępne możliwości. Tak jak wielu z nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz