wtorek, 2 lipca 2013

Maćkowatość na... dżemowaniu



Mój "informator"
Wołów 2013
Wakacje. W czasach podstawówki zawsze czciłam pierwsze dni końca szkoły występem gwiazd muzyki na tzw. wolnym powietrzu. Wówczas był czas. Kasa nie była potrzebna. Imprezy pod chmurką zazwyczaj są darmowe. Taka okazja nadarzyła się i w tym roku. Okazja nie byle jaka. Dżemowanie w pobliskim Wołowie. Akcja pod kryptonimem „koncert wyjazdowy” rozpoczęła się od słów Maćka, kiedy to Justyna w rozmowie po koncercie wspomniała mu o mnie. Początkowo, gdy mi powiedziała, że „Jezus”, coś mi przekazał wystraszyłam się. Przecież różnie mogło być. Wiadomością była data koncertu. Pozostało wcielić informacje w czyn. Ekipa zebrała się bardzo szybko. Mamusia znowu mi towarzyszyła, sprawne nogi przymusowo zrezygnowały, ponieważ w szpitalu wylądowały… Dochodząc na miejsce czułam już  pierwsze powiewy „Bocznego wiatru”, sygnalizujące wyśmienite show.  Scena ustawiona w mały kwadrat, a w jego środku Harley’e ustawione w dwurzędzie. Chciałam stać jak najbliżej Dżemów.
Przesympatyczni ludzie, bez mrugnięcia okiem, przepuścili mnie tuż przed lewą barierkę. Dziewczyny stojące blisko patrzyły na mnie z podziwem, nie tylko z powodu skazanego t-shirt’u. Pozytywnie zaskoczyła ich także znajomość całego Wołowskiego seta.  Tracklista wyciągnięta niczym z marzeń. Było wszystko to, co pragnęłam usłyszeć Nie wiem czy ktoś z dżemowych tudzież Maćkowych współpracowników, czyta „o czymś myślą” fani? Doczekałam się niezwykle rzadko granego muzowego utworu live „Nie patrz tak na mnie” .Być może to przez miejsce.  Bawiliśmy się wyśmienicie. Zresztą nie tylko my .Maciek aż kipiał radością. Przez sekundę naprawdę się zastanawiałam ,czy, aby na pewno Dżemuje? Przeważnie w tak doskonałym  nastroju to „Jurand” jest na swym solowym show, cały dla zgromadzonej widowni, kiedy  czuje wsparcie tylko, jako Maciek Balcar wspaniały artysta, a nie człowiek nieustannie mierzący się z owianą legendą postacią Ryśka. Po prostu, za słowami mej mamy, przechodził samego siebie. Było, więc „wkręcanie żarówek” rękami, trzykrotne powtarzanie fraz wokalnych, zagrzewanie do klaskania oraz tańce „a’la Maćkowatość”.  Serce się radowało. Kilkakrotnie wyrwało mi się z piersi baaardzo radosne „Macieeeek” . Wyśpiewał nam jeszcze, że razem z chłopakami ,że„.. ”mają forsę i wolny czas”, proponowali zbudowanie nowego świata w „Piosence ekologicznej”, w myśl zasady w życiu piękne są tylko chwile. Nie było zarówno tam ani w prośbę  o nowe lokum do Najwyższego ani krzty naiwności. Niesieni owym nurtem ruszyliśmy „Do przodu” w poszukiwaniu ukochanej przez masy „Kołyski” . W trakcie wędrówki dosiedliśmy stojących maszyn i.. była „Victoria”. Opijaliśmy zwycięstwo „whiskaczem” , a kaczora zostawiliśmy w domu z czerwonej pięknej cegły. Jak to zawsze bywa na budowie, ktoś się gubi… Nasz Autsajder postanowił jednak pozostać w Wołowie .., na stałe.  Niesiona na po koncertowej fali udałam się do sklepiku nabyć kolejny model koszulki. Niestety tym razem nie dane mi było podziękować informatorowi osobiście za informacje, ale wierzę, że zrobię to jeszcze wiele razy.                                                           

2 komentarze:

  1. Ewa, zazdroszczę bo wieki całe ich nie widziałam... dzięki Tobie mogłam posłuchać, za co bardzo dziękuję :* Kocham takie koncerty kiedy ze sceny tzw "iskry idą" wtedy to nawet do domu nie chce się wracać, a jak dorzucą takiego seta... szkoda tylko że nie doszło do spotkania, oczekuję i proszę o więcej zdjęć bo jest mi mało buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj faktycznie działo się. Odniosłam wrażenie,że "dżemowa część" mojego miasta odbiła sobie tą majówkę. Kochana za posłuchanie nie ma za co.:* Fotek mam tylko tyle, ile na fb.Były robione kiedy jeszcze było "jasno", a poza tym ciężko było złapać panów stojących bo ich nosiło pozytywnie Spotkania też nie mogę odżałować, ale jeszcze zdążę mu podziękować
      Ściskam turnusowiczów

      Usuń