poniedziałek, 17 września 2018

Naczynia pozytywnie połączone

Tworzenie własnej historii jest dla mnie nieustannym odpowiadaniem na pytania z cyklu "co mogę" i "co muszę". Dwa stwierdzenia niczym wagowe szale definiują działanie człowieka. Do pewnych rozwiązań jesteśmy zobligowani odgórne. Każdy musi rozpocząć i skończyć szlak edukacyjny na pewnym etapie, w moim przypadku to było gimnazjum.
Dalsze kroki mogłam wybierać sama, choć nie będę ukrywać, że potrzebowałam i nadal potrzebuje ogromnego wsparcia logistycznego. W tym wszystkim znacząca zasługa ósmej wspaniałej czy jak kto woli mamitki.
Wspólna droga, poza przebytymi kilometrami, dała nam jeszcze coś wyjątkowego. Poznawałyśmy siebie bardziej.
Proszę nie myślcie jednak, że my obie to takie stałe, nierozerwalne naczynia połączone, nic z tych rzeczy.
Mamy nasze odrębne kawałki we wspólnej rzeczywistości
Najdroższej rodzicielki nigdy nie było ze mną w sali na lekcji, wykładzie czy kolokwium. Dziś często również wychodzi sama na wydarzenia, imprezy okolicznościowe.
Bywały także kilkuletnie okresy w których wraz z niespokrewnionymi opiekunami wyjeżdżałam na różnego rodzaju wycieczki.
Od kilku lat mocniej na nowo zespoliły nas koncerty na które jeździmy razem.  To jest taka pozytywna adrenalinka, trzymająca bardzo długo.
Osobom postronnym może się wydawać że coś jej każe bądź narzucam. Nie robię tego. Ona widzi jaką radość mi to daje gdy, nie stoję sama pod sceną. Czasem tylko już po wszystkim zazwyczaj odzywa się mój zdrowy rozsądek z pytaniem jak ci zwyczajnie niezwykli ze mną wytrzymują?
Ale to są właśnie te niewidzialne korzyści dla których jest sens mimo tykającego zegara.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz