środa, 18 października 2017

Droga do marzeń

Patriota sportowy ze mnie żaden. Kiedy to Orły trenera Nawałki stawały na murawie Stadionu Narodowego, oglądałam coś o spełnianiu marzeń. Przecież Internet i Facebook będzie wiedział. Miałam rację. Wynik jednak zszedł na dalszy plan. Ważniejsze było, kto towarzyszył naszemu kapitanowi w trakcie wyjścia na boisko.  Wszystkie portale pisały o chłopcu, który szedł koło "Lewego", a ja? Duma to było pierwsze z uczuć. Następna myśl? Znam to uczucie. Wiem, co czuł Franek. Mam bardzo podobnie. Jak to się zaczęło? Właściwie to nie wiem…
Poprosiłam o pomoc. Poszłam na jeden, drugi trzeci koncert, a potem...
Tak się marzenia spełnia :-) .
Między innymi
22.02.17
Może mnie po prostu zapamiętano? Ruletka wrażeń ruszyła i tak trwa do dnia dzisiejszego. Wykracza poza moje najśmielsze oczekiwania. Gdy wracam z tego świata jest mi tak po ludzku przykro, widząc te spojrzenia zazdrości wśród innych pełno sprytnych znajomych. Taki swego rodzaju upadek z wysokiego konia.
Już nie opowiadam im, czego doświadczam i ile to mi daje za każdym razem.  Zadaje sobie tylko pytanie w duchu: „Co Ty zrobiłeś/zrobiłaś, aby spełnić swoje marzenie? Moje czy Franka wymagają sporej logistyki i czasem nakładów finansowych. Fakt. Ale przecież są inne jeszcze. Nieco mniejszego kalibru. O nie też warto zawalczyć. Takich przysłowiowych muzyków czy sportowców jest cała masa. Na koncert w Tychach trochę czekałam. Marzenie stało się faktem, ponieważ bardzo tego chciałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz