sobota, 14 maja 2016

Szkolna ławka

Od jakiegoś czasu znowu na panel dyskusyjny powrócił temat szkolnictwa. Na szczęście ten zwłaszcza obowiązkowy moduł mam już dawno za sobą. Ówczesny sposób kształcenia regulowała ustawa dająca różne warianty możliwości. Niestety obecni rządzący nie doczytali chyba  jej do końca. Szkoda. Wielka szkoda. Słysząc bądź czytając, co rusz odmienne zdania odnośnie najnowszego pomysłu mimowolnie wracam pamięcią do pewnej rozmowy sprzed kilkunastu laty. Stałam wówczas przed wyborem drogi licealnej. Szkoła mnie poniekąd sama wybrała. Większość naszej sześcioosobowej grupy gimnazjalnej  miała współtworzyć jedną z klas wraz z pełnosprawnymi rówieśnikami. (Dlaczego gimnazjum? Efekt przedłużenia podstawówki o jeden semestr). Szczerze powoli miałam już dość wspólnych szkolnych lat. O potrzebie oddechu powiedziałam przyszłej dyrektorce nowej szkoły. Na osobistym, drugim spotkaniu cudowna kobieta wyszła do mnie z propozycją. Wszystko miało się wyjaśnić już pierwszego września, a mnie rozpierała pozytywna energia. Kiedy wspomnianego dnia stawiłyśmy się wraz z innymi pierwszakami na sali gimnastycznej i oficjalnie zostałam przydzielona do odrębnej grupy moje dotychczasowe klasowe towarzyszki zaniemówiły. Tajemnica wyszła na jaw. Byłam jedyną osobą z niepełnosprawnością w klasie. Zaryzykowałam i wygrałam. Fantastyczne wspomnienia stworzone przez 1B. Klasę, której ja - osoba na wózku - czułam się integralną częścią nie tylko przez numerek w dzienniku. Czyja to zasługa? Niezwykłych młodych ludzi wraz z wychowawcą. Dziś z wielką nostalgią wspominam osobiste notatki z języka polskiego. Gdy koleżanki usłyszały ode mnie, że nie nadążam przepisywać z tablicy w przerwach uzupełniały mój segregator same swoim charakterem tylko za moje dziękuję. Pomagali pokonywać odległości między salami, podpowiadali w trakcie odpowiadania na lekcji. Gdy "trzeba było" uciec całą grupą także byłam brana pod uwagę. Choć w rankingu wyników klasowych zawsze zajmowaliśmy zaszczytne brązowe miejsce, byliśmy zwartą grupą. To było znacznie ważniejsze.

4 komentarze:

  1. Na szczęście zdarzają się i takie klasy. Wiele, bardzo wiele zależy od dyrekcji i wychowawcy.Niestety odnaleźć się w integracji młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną jest bardzo trudno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inna mamo mam regularny kontakt z osobami dotkniętymi niepełnosprawnością intelektualną, zdaje sobie sprawę, jakie mają deficyty. Wierzę jednak, że przy dobrej woli z obu stron można pokonać wiele barier.

      Usuń
  2. Jak trudno znaleźć tak oddanych kolegów w klasie, którzy wskoczyliby za Tobą w ogień! Jak trudno znaleźć nauczycieli z pasją, którzy pomogą Ci w nauce. Ewo, myślę że przeżyłaś wspaniałe lata w takim towarzystwie. Nie każdy, nawet pełnosprawny ma takie szczęście. Ale podobno dobrzy ludzie przyciągają dobrych ludzi. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina po prostu miałam szczęście. Pozdrawiam

      Usuń