Towarzysz trzyma mnie w ryzach mimo, że miałam praktycznie tylko leżeć według lekarzy. Komunikuje się werbalnie nawet w języku angielskim, a miałam nie mówić zupełnie nic. Wiem że to dar od losu i że nie wszyscy tak mają to uczy pokory.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że mogę wnieść swój wkład w domowy budżet.
Moja przyszłość o której myślę? Najdalej ta do końca roku, a i tak niesprecyzowana. Wszak czas i okoliczności mogą wszystko zmienić choćby jutro.
Studia też rozpoczęłam i skończyłam bo, chciałam. Nie dostałam dyplomu za uśmiech. Tak samo jak moi pełnosprytni koledzy poświęcałam weekendy, byłam pytana. Niekiedy też narzekałam na sesje.
W telewizji słyszę o jakimś dodatku rehabilitacyjnym i już drżę na samą myśl. Boję się, że on "zmusi" mnie do siedzenia w czterech ścianach, a ja chcę być aktywna nadal. Na miarę swoich możliwości. Nie zabierajcie mi tego. Wiem, że jest trudno popatrzeć indywidualnie. Przecież mnie nikt o zdanie nie zapyta. Jedyne o co proszę to nie wrzucajcie wszystkich do jednego worka, tylko dlatego, że jest pojemny.