Wiem o czym zapewne większość z Was myśli. Nie, nie żałuję, że nie chodzę. Czy można być złym na coś w sytuacji, gdy nigdy w pełni tego nie doświadczyłam? Nie. Na taki stan rzeczy wpłynęły czynniki zewnętrzne na które wpływu nie miałam. Wobec powyższego nie czuje abym coś straciła. Z perspektywy mego osobistego wieku Chrystusowego mogę powiedzieć jest dobrze. Moi najbliżsi zrobili wszystko, co w ich mocy aby było tak jak jest. Z dzisiejszą wiedzą czy metodami być może byłoby jeszcze lepiej. Nie cofnę jednak wskazówek biologicznych gdyż nie o to chodzi.
Ciało faktycznie nie zawsze ze mną współpracuje tak do końca jakbym chciała intelekt jak najbardziej. Zaklinanie rzeczywistości myślicie. Raczej dostrzeganie wartości w tym co mnie spotkało. Zwłaszcza tej pozytywnej. Szczególną są również ludzie, ale o nich następnym razem.
Super :)
OdpowiedzUsuńDziękuję
Usuń