Nad polskim morzem zawsze jest kilka pewniaków. One dają człowiekowi poczucie, że jest u kresu podróży.
Niezależnie od wybranej miejscowości. Smażalnie, kawiarnie, czy stragany z
pamiątkami tworzą alejki. Podobnie jest z muzyką, Wypływa niemal z każdego
zakątka. Przedostatniego wieczoru słuchałyśmy Do Kołyski. w interpretacji nastolatka. Karaoke. Letni standard.
Zrobiło mi się jakoś smutno. Dawno nie
słyszałam tego w oryginale, z ust autora tekstu, na żywo.
Godziny popołudniowe dnia następnego. Pałaszowałam właśnie pyszny koktajl
truskawkowy, kiedy telefon zadrżał w charakterystyczny sposób. Wewnątrz była
propozycja kolejnego wspólnego koncertu wiadomego zespołu. Kotek ze Shreka, tak
mogę określić spojrzenie puszczone w stronę mamitki. Troszkę to trwało, ale w końcu decyzja zapadła. Jedziemy.
|
Fot Magdalena Antoniak |
Możecie się domyślać, jak się wtedy czułam. Roznosiła mnie pozytywna energia.
Od południa zwarta i gotowa czekałam. Podróż śmignęła niczym trzask.
Przejechałyśmy nawet przez pewne miasto niedaleko Kalisza. Dość długie, ale na pewno nie małe. Na tyle
urokliwe, że zapragnęłam kiedyś tam wrócić, aby posłuchać ukochanych nutek.
Jeszcze kilka kilometrów i dotarłyśmy na stadion w Słupcy. Zanim jednak we
trójkę ruszyłyśmy za tłumem, by mieć jak najlepszą widoczność seksteciku,
trzeba było gdzieś zaparkować samochód. Chciałyśmy zrobić to jak najbliżej
wejścia na wspomniany obiekt sportowy. Przemiły przedstawiciel mundurowej
władzy lokalnej pokierował nas bardzo uprzejmie ku dobrej lokalizacji.
Sprawdził jednak dyskretnie przy naszym wysiadaniu, czy my na pewno towarzysza posiadamy.
Ba. Gdy chwilę później dowiedział skąd przybyłyśmy był w szoku pozytywnym. Każdy ma jakiegoś... kręćka. Tuż pod sceną zobaczyłam mnóstwo takich samych
osób. Nieważne czy mieli t shirty. Swój zawsze odnajdzie swego. Samego koncertu
może nie będę opisywać. Wszak nagrania relacje i fotki krążą po wirtualnym świecie.
Mówi się, że o udanym koncercie świadczą ludzie i ich zachowania. Coraz
częściej można powiedzieć muzykom osobiście o swoich względem koncertu i zrobić pamiątkowe zdjęcie. Mnie ów
sposobność nadarzyła się kilkakrotnie. Nie mówię, że po każdym. Nie naciskam.
Zresztą oni już rozpoznają i ludzi, doskonale wiedzą kto za nimi jeździ.W moim przypadku wszystko było jasne. Dla wyjątkowych ludzi. Zarówno niezwykłej szóstki oraz w koszulkach, warto wyruszać dopóki starczy sił.
Mimo, że wiek już słuszny, szczerze pozazdrościłam tych koncertowych przeżyć! Kto wie, może pod pretekstem towarzyszenia INNEMU SYNOWI też jeszcze się kiedyś wybiorę...
OdpowiedzUsuńWitam
UsuńPolecam zdecydowanie. Na koncertach zawsze widzę kilka pokoleń.