niedziela, 21 lipca 2019

„Terapeutyczne” malowania paznokci

Co może dziś kobieta w rozwiniętym europejskim kraju? Dbać o własne zdrowie i urodę. Dla większości społeczeństwa to będzie oczywisty wariant odpowiedzi. Jeden z wielu rzecz jasna. Jest jednak coś, co mnie nieustannie zadziwia. Negatywnie. Otóż, kiedy o takie zabiegi pielęgnacyjne prosi posiadaczka towarzysza zapada konsternacja. Po dłuższym milczeniu przeważnie pada pytanie „Po co Ci to?” Na szczęście istnieją tez bardziej otwarte osoby na drugiego człowieka.

Imprezowe ;)

Od pewnego czasu hybryda była gdzieś blisko. Paznokcie w tradycyjnych wersjach czy też te pozytywnie zakręcone wychodziły niemal z każdego przysłowiowego rogu. Któregoś dnia zapytałam więc właścicielkę pobliskiego punktu, czy mogłaby mi wykonać identyczne? Dla nas obu był to swego rodzaju pierwszy raz. Aby sprawdzić czy i jak moje ręce wytrzymają pilniki lampy i inne takie najpierw uzgodniłyśmy zwykłe pomalowanie naturalnej płytki.
Letnia tęcza barw ;)
Co usłyszałam, gdy na palcach widniał już kolor pomarańczy? Da się zrobić choć będzie to wymagało odrobiny większego sprytu i pomysłowości przy lewej dłoni. Obie byłyśmy tego w pełni świadome. Umawiałyśmy termin. Na początek poszedł odcień granatowy.  Od jeansowych malujemy regularnie realizując różne pomysły. Ósma wspaniała, która przytrzymywała słabszą z rąk podczas pierwszych spotkań teraz już tego nie robi. Ze śmiechem i ogromnym uznaniem zarazem przyznaje, że ma manikiurzystka jest niczym dobry terapeuta manualny. Ona sama traktuje mnie jak każdą swoją klientkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz