Usteckie zachody |
Każdy czasem pragnie chwili wytchnienia. Pauzy, wykasowania myśli o dzisiejszym pędzie życia. Chociażby przez dwutygodniowy okres urlopu. Od ponad sześciu lat wraz z moją wyjątkową mamitą, na miejsce naszego w stu procentach zasłużonego wypoczynku, wybieramy świadomie nadbałtyckie miasta, lub miasteczka. W końcu nie od dziś wiadomo, że najbardziej pożądanym, naturalnym i w pełni legalnym dopalaczem jest jod. W tym roku postanowiłyśmy poznać szerzej Usteckie klimaty. Nie zawiodłyśmy się. Tuż po przybyciu urzekło nas piękno części portowej, w której można było oglądać przepiękne zachody słońca, które bardzo szczodrze obdarowywało nas swymi ciepłymi promieniami.
Morze - za dnia i w nocy |
Gdy już miałyśmy przesyt zgiełku promenady kierowałyśmy się w stronę morza. By móc obserwować niesamowite obrazy namalowane przez morze zarówno w dzień jak i w nocy. Nawet, pomimo braku wejścia w morskie głębiny z przyczyn nie do końca zależnych ode mnie wypad nadmorski uważam za udany. Razem z mym towarzyszem, przeszłam się morskim brzegiem, płynęłam pirackim statkiem.
Spacer nadmorskim brzegiem |
Wszystko pięknie szczególnie ten wspominany "śpiewak " :))) ale ja się pytam gdzie jest plażing, smażing a przede wszystkim woding? Miło byłoby zobaczyć pewną Ewę lekko opaloną :)
OdpowiedzUsuńbuziaki
Zamiast smażingu było istne gradobicie w środku miasta... brrrr.
UsuńCałuje