Właściwie do wczoraj nie wiedziałam jak zatytułować tego posta klębłiy mi
się dwa tytuły „Historia zatoczyła koło”, lub „Solowe pożegnanie”. Wszystko pasowało,
ale nie do końca. Zaczęło się nie za ciekawie. Śnieg. Sypiący sporymi płatam już od wczesnych
godzin rannych. O tej porze roku to nie
powinno nikogo dziwić, ale czemu akurat w ten dzień ? Znając upodobania
starszego brata do podróży w taką pogodę, bałam się podświadomie
Gdzieś w duchu szukałam już
pozytywnych aspektów maja i skupieniu się na tym, aby nie pokazać rodzinie jak
bardzo jest mi przykro, bo zaczynało być
Braciszek wiedząc jak bardzo mi zależy stanął jednak na wysokości zadania.
Wspominałam już, że go bardzo kocham? Ruszyliśmy, Drogę przemierzaliśmy w
milczeniu zajęci swoimi myślami. Ja w głowie układałam swój wymarzony set i myślałam o pewnym spotkaniu, które w moim
odczuciu oddalało się coraz bardziej. Wiadomo każdy ma rodzinę i chce być w
domu, jak najszybciej.
Szczawno przywitało nas zaspami śnieżnymi
w których zakopywało się każde auto. Tymczasem
zegar nieprzerwanie tykał. Pewnie lecą „Dwa psy… chciałam być już w środku… ukochane psy…
Wreszcie weszliśmy miałam ochotę płakać z radości.
Uśmiechnęłam się tylko na
widok znajomej twarzy tej jednej blondowłosej.
Setlista była niczym z marzeń, może
nawet lepsza jeszcze. Niby te same piosenki ale jednak inne
„Gdy nadejdą deszczowe dni” w
pierwszym odruchu po tym, co usłyszałam tuż przed wykonaniem miałam ochotę urzeczywistnić jeden z wersów utworu. Czemu? Bo
zdążył prześcignął czas, chorobę, pomimo napiętego grafiku, i autorka wysłuchała swojego wiersza przed odejściem
na tamta, lepszą stronę. Zwykły, niezwykły
artysta, a może bardziej człowiek.?
„Małe rzeczy” muszę powiedzieć, że tu odezwała się pozytywna zazdrość. co
ja bym dała, żeby jej słuchać nieprzerwanie przez dłudzy czas tak, jak pewne latorośle?
Ach
„Ruetka” znów ten pozytywny nurt. Energia płynąca od zespołu zarażająca
pozytywnym biegiem koncertu. Jeden z
muzyków pokusił się o stwierdzenie grania do rana, ponieważ zaspy utrudniały wszystkim
wyjazd, byliśmy za a panowie poszli się troszkę odświeżyć i wrócili w odzieży
firmowej.
Tutaj ponownie uśmiech na twarzy
Odzież w barwach trasy Maćka |
A na koniec „przyszło” najpiękniejsze oblicze, miłości. Czyste niewinne
ludzkie tak piękne, a zarazem strasznie osobiste i dlatego tak bardzo mnie
urzekło.
Warto było przejechać przez zaspy i śnieg
B.S. jak zwykle trzeba uzbroić się w cierpliwość
Niestety jak się później okazało „Psy” nie były mi dane ale być zapamiętaną
przez Maćka ,to coś znacznie cenniejszego.
Dziękuje braciszku.
Autograf... |