Przepiękny czas z moją kochaną Algerią, Egiptem, U.S.A oraz sporadycznym z Chinami minął zdecydowanie za szybko.
Z czasem coraz bardziej brakowało mi angielskich konwersacji. Powiedziałam o tym znajomemu w luźnej rozmowie, jeszcze tego samego wieczoru przyszedł sms od Arantxy. Pierwsze, zapoznawcze spotkanie umówiłyśmy na koniec tygodnia. Przyznaję, troszeczkę się tego obawiałam, jednak gdy tylko dziewczyna przekroczyła progi mego pokoju okazało się, że strach był bezpodstawny. Środy zyskały do końca listopada bardzo przyjemy odcień
Hiszpanka, moja nowa " native speaker", jest przesympatyczna, a jej uśmiech po prostu... zaraża. Cóż mam chyba szczęście do takich niezwykłych osób.
Bardzo szybko złapałyśmy nić porozumienia, tematy nam się nie kończą. Głównie dlatego, że w moim odczuciu podobnie postrzegamy otaczającą nas rzeczywistość, w końcu nasze kraje nie leżą aż tak daleko od siebie.
Jak przystało na wykształconego dziennikarza muzycznego na jednej z ostatnich wizyt puściłam "mojego" Macieja Balcara. "Game is Over" bardzo się jej podobało i zrozumiała bez słów dlaczego tak lubię ten głos. Przecież dźwięki też doskonale łączą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz