czwartek, 21 września 2017

Punkcik na mapie

Będzie prawdziwie...Tak z wnętrza... Głębi...
Ten kto się kiedyś czymś interesował albo lubił powinien mnie zrozumieć...
Zawsze kiedy jestem na Dżemie, trasie solowej bądź w  Chorzowskim teatrze przy, końcu danego występu myślę o następnej możliwości posłuchania ulubionego wokalu na żywo.
To jest taka niewypowiedziana magiczna energia co nie znaczy że jestem co tydzień....
O koncercie sekstetu mającym się odbyć początkiem września mówiono już w czerwcu. Mamcia o dacie, i o moim poszukiwaniu transportu na własną rękę, wiedziała od znajomych.. Ci szeptali coś o wyjeździe, a ja potwornie się bałam. Że, że... nie wyjdzie. Wieczorem w przeddzień imprezy sama siebie pocieszałam.
W sobotę rano kolega zadzwonił. Pierwsza myśl? Niech mnie ktoś uszczypnie porządnie. Nie wierzyłam... Znajoma mówiła, że jak tylko usłyszę ten głos, to wszystko minie.
Dojechaliśmy, ustawiłam się z prawego boku przed barierkami. Chwilę później doszedł chłopak z towarzyszem i tatą.
Sebastian, syn Ryśka Riedla, śpiewał jakiś cover, a ja stałam i czekałam…
Znacie to uczucie, kiedy się bardzo na coś czeka? Minuty płyną wtedy żółwim tempem, choć naprawdę to chwila.
Szczęście
02.09.17
Tychy
Fot. Robert Kuźma
Nagle ktoś, dotykając palcem policzka dał mi sygnał abym się obróciła.
W ciemności trudno było dostrzec sylwetkę,…
Podniosłam głowę… Za mną stał Maciek…
W jednej chwili, czas z trybu żółwia przeszedł w zająca...
Ale on to potrafi…
Wzruszyć tak bardzo, że człowiekowi mowę odbiera…
Zaskoczyć bez uprzedzenia…
Dać coś tak pięknego w najmniej oczekiwanym momencie…
Półtorej minuty, może odrobinę dłużej…
Nie liczyłam...
Widziałam zszokowane miny osób stojących za barierkami...
Nowo poznany przesympatyczny pan powtarzał: Ale człowiek!  
Wtedy, gdy zobaczyłam tą uśmiechniętą twarz, uwierzyłam.
Byłam tam!
Po latach marzeń, próśb, walki i starań.
Słuchałam muzyki na tyskiej Dzikiej Plaży….
Spotkałam dawno niewidzianych fanów…
Sam fantastyczny koncert zszedł wtedy na dalszy plan….
Przypięłam kolejny punkcik na mapie koncertowej.

sobota, 16 września 2017

Czy to widzisz?

Kogo widzicie patrząc na fotografię? 
Stare porzekadło głosi nie oceniaj książki po okładce... 
Nie tak dawno przekonałam się, że ta prawda odnosi się nie tylko do literatury
sytuacja którą chce opisać miała miejsce tego lata nad morzem.  
Nie był to nas pierwszy raz w tym miejscu Większość kadry się znało z poprzednich lat pozwalaliśmy sobie na charakterystyczny rodzaj żartu między sobą... 
W stylu wiecie, bo tak naprawdę to ja maratony nocne na dwóch nogach uskuteczniam kiedy nikt nie widzi, a mój czterokołowy towarzysz to tak mnie polubił, że nie ma mowy o jakimś rozłamie.

Leżę sobie któregoś dnia na leżance głową w dół. Młody chłopak masuje mi plecy. Myśli gdzieś błądzą... 
Do ośrodka, który wybraliśmy przyjechała w tym roku także grupa zorganizowana.

Spotykałyśmy podopiecznych codziennie na sali rehabilitacyjnej i już po paru godzinach zdałyśmy sobie sprawę, iż większość z nich posiada niepełnosprawność intelektualną. To po prostu dało się  wyczuć. Wszelkiego rodzaju obozy czy inne wyjazdy nauczyły mnie traktowania osób chorych jak ludzi. Nie jak przypadki. Opiekunka sympatycznej wspomnianej ekipy mówi mamci o swoim zajęciu i o mieszkańcach domu, w którym pracuje dając wspaniałej do zrozumienia, że ja to na pewno tak jak oni.
Szybko zaprotestowałam. Opowiedziałam o studiach i o tym jakiej muzyki na co dzień słucham. Jak nietrudno się domyślić sposób postrzegania mojej osoby zmienił się diametralnie.
Zdziwiło mnie to trochę. Przez chwilę zastanawiałam dlaczego mnie tak oceniła? Przez wózek czy przez coś innego?
Wszak to, że odbiegam nieco od kanonu piękna wcale nie umniejsza mej wartości.
Historii zapisanej na nieco innych kartkach papieru.